piątek, 7 grudnia 2018

FRANZ, ANTON I HEINRICH HAUSNER, POCZĄTEK WĘDRÓWKI


W latach 80.tych XVIII wieku w kierunku Wiednia ruszyło setki rodzin z zachodnich i południowych Niemiec. Wśród nich było trzech Hausnerów, którzy osiedlili się następnie w kolonii Dornbach pod Leżajskiem. Czy Franz, Heinrich i Anton byli braćmi? Może kuzynami? Władze austriackie nie dzieliły rodzin osiedlających się w Galicji. Jest więc wielce prawdopodobne bliskie pokrewieństwo trzech Hausnerów. Co ich skłoniło, że ruszyli do nieznanego kraju na wschodzie? Kraju, o którym opowiadano dzikie i trwożliwe historie. 
Zachętą były ulotne druki i afisze agencji werbunkowych: "Cesarz wzywa Was do nowej ojczyzny. Dla młodych krajów Korony daje swoją najlepszą opiekę". 
Kraje niemieckie w latach 1771 i 1772 zostały doświadczone klęskami głodu. Dla nowego pokolenia osiedlenie się na wschodzie dawało nadzieję, a patenty austriackiego monarchy zarażały oczekiwaniem na niezwykłe korzyści. Hausnerowie sprzedali majątek. Mogli ruszyć do Frankfurtu lub Ratyzbony. Nie udało się jeszcze ustalić skąd pochodzili. Jakąś wskazówką może być fakt, że artykuł Alfreda Karasek-Langera o wsi Dornbach opublikowany w roku 1934 w "Deutsche Monatsheften in Polen" został umieszczony w internetowej bibliografii Rheinland-Pfalz. Daleko od Ratyzbony. Daleko od Frankfurtu. Z Nadrenii-Nassau pochodzili późniejsi sąsiedzi Hausnerów w Dornbach-Tarnawcu Schoenbornowie.



Osadnicy z lat 1770-1774


Karolina Grodziska opowiadając o swoich przodkach z rodzin Reichertów, Peterów i Negruszów wyobraziła sobie jak przyszli osadnicy opuszczali niemiecką ojczyznę.
 
Słuchali, rozważali, podejmowali decyzję. Zgłosiwszy się, otrzymywali urzędowe nadanie. Zdeterminowani, by poprawić los swój i swoich dzieci. Pełni nadziei. Niespokojni. Pożegnania, rodzinne działy niebogatych ruchomości. Załadowanie wozu narzędziami, workami z mąką i kaszą, skromnym dobytkiem, mebelkami, skrzyniami, zimową odzieżą. Tu i ówdzie może kilka książek, na pewno Pismo Święte. Jakieś pieniądze w woreczku na piersi albo wszyte w odzież, albo w pasie. Skrzynka na papiery: nadanie, metryki dzieci, świadectwa. Garnki, maślnica, kołowrotek, talerze cynowe lub blaszane, sztućce, zwój lnu lub płótna - o to dbała żona. Pewnie jeszcze klatki z gęśmi, kurami, królikami, a na postronku za wozem - krowina. Oczywiście bardzo kochany pies, może też niechętny wyjazdowi kot.

Hausnerowie zapewne zastanawiali się czy załadować rodziny na rzeczny statek, na dunajską „szachtę”, w Ulm, jak wielu innych, czy jechać swoim wozem zakurzonymi polnymi drogami do Pragi i dalej na Wiedeń. Prawdopodobnie wybrali to drugie. Wiejskie drogi Bawarii, Lasu Czeskiego, rozległej doliny Dunaju dawały swobodę. Bóg czuwał. Podróżowanie płaskodennymi i ciasnymi łodziami, z racjonowaną wodą, gdzie szerzyły się choroby stało się dla wielu rodzin przyczyną tragedii. Dziesiątki podróżujących zmarło w drodze. Potem ich bliscy natrafiali na niespodziewane utrudnienia: małżeństwom i osobom samotnym przysługiwała różna wielkość gospodarstw. Wyjściem z kłopotliwych sytuacji były szybkie śluby wdów i wdowców.


 Jeden z obrazów przedstawiających osadników płynących dunajską "szachtą".

Konie zaprzężone do ciężkich, transportowych wozów toczyły się powoli. Osadnicy szli obok ubrani w  grube, długie do kolan, zielonkawe kubraki. Szerokie ronda kapeluszy chroniły ich przed deszczem i chłodem. Pod rozpiętymi na drewnianych pałąkach płachtami wśród pakunków, tobołków, skrzynek, w chustach zawiniętych na głowach siedziały żony, siostry, matki. O boki wozu obijały się garnki, skórzane torby, duże sita do przesiewania mąki i ziaren. Z Franciszkiem mógł jechać 16-letni Antoni, a za nimi wóz Henryka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

ZAGADKI POZOSTAJĄ

  Historia rodziny Hausner od końca XVIII wieku jest spisana. Pozostały zagadki i pytania bez odpowiedzi. 1. Początki rodziny giną w mroku. ...