piątek, 28 grudnia 2018

NA TRAKCIE CESARSKIM

Przejeżdżali przez podobne do siebie miasteczka: Kęty, Andrychów, Wadowice, Kalwarię. Mogli wcześniej skręcić na Zator i dalej w kierunku Skawiny. Rynek ze studnią na środku, figura św. Floriana chroniącego przed pożarem. Drewniane domy z podcieniami. Nieduży ratusz i piękny kościół. Niedaleko karczma. W dzień targowy place zapełniały się kramami, chłopskimi wozami, przekupniami, bydłem i trzodą pędzoną na sprzedaż. Wozy jechały wzdłuż kolein głównej drogi. Nad wejściami do domów wisiały znaki rzemieślników - szewców, krawców, rzeźników. Boczne drogi odchodzące od rynku były zapylone i błotniste, ginęły zaraz za ostatnimi domami.

Kalwaria była miastem pielgrzymów, stąd mnogość karczem i domów zajezdnych. Z wygodnym miejscem do odpoczynku nie było problemów, zwłaszcza, że Franz miał pieniądze. Przybyli w środku tygodnia. Wokół klasztoru panował spokój i kojąca cisza. W ławkach siedziało kilka kobiet, w kwiecistych spódnicach, wyszywanych gorsetach, chustach zarzuconych na ramiona. Nie rozumiał głośno powtarzanej modlitwy. Franz mówił szeptem po swojemu "unser Vater...".

Dalej ruszyli do Podgórza nad Wisłą. Mógł ich mijać pędzący dyliżans. Trakt prowadził przez Izdebnik i Mogilany. Po drugiej stronie rzeki Vistula widzieli na zalesionych wzgórzach wieże klasztorne, a dalej szczerbate baszty zamku na skalistym wzniesieniu. Podgórze było jeszcze niewielką osadą, nad którą wznosiły białe skały i wzgórza. Do niedawna austriacki komisarz cyrkułowy urzędował we dworze w Ludwinowie. Droga wcisnęła się w wąski pas ziemi nad rzeką. Dookoła panował ruch. W różnych miejscach stawały nowe domy, krzątali się murarze i cieśle. Zajazdów było aż pięć. W swoje progi zapraszał Majewski, Szymański, Basista, Bossowski i Szeliga. Gdyby nie podróżny paszport to Franz mógłby się tutaj zatrzymać na dłużej. Po drugiej stronie rzeki, za pływającym mostem, wznosiło się stare miasto. Cracovia. Trzeba jechać dalej, traktem wielickim na wschód.

niedziela, 23 grudnia 2018

PRZEZ BRAMĘ MORAWSKĄ

Jechali starym traktem od Brna do Ołomuńca (wtedy Olmuetz). Minęli miasto i pomiędzy pagórkami otworzył się dla nich nowy świat, świat do którego zachęcali cesarscy werbownicy. Zanim się spostrzegli wozy wjechały na ziemie tej części dawnej Rzeczypospolitej, która teraz była jednym z cesarskich krajów austriackich. Galizien. Mijał trzydziesty dzień wędrówki z Wiednia. Nad rzeką widoczne było miasteczko. Dla nich nazwa trudna do wymówienia: Biela, Biala? Biała. Po drugiej stronie było Bielitz, na terenie austriackiego Śląska. Mieszkańcy morawskiego pogranicza pamiętali marsze i kontrmarsze wojsk austriackich wzdłuż śląskiej granicy latem 1778 roku. Z niepokojem patrzyli na każdy wóz jadący na północ.

W paszporcie podróżnym Franza mogło być napisane:

 Universis & singulis Regni Galizien & Lodomeriae, Liberarumque & Regiarum Civitatum, Oppidorum item provilegatorum Magistratibus, nec non Praesidorum commendantibus & Praefecturis militaribus, sed & alterius cujusunqe Status, gradus, Conditionis & Praeeminentiae Hominibus Praesentes visuris, lecturis, aut legi audituris amicam respective Officiositatem, Salutem & omne Bonum: Siquidem Exhibitor Praesentium
F r a n ci s c u s  H a u s n e r
Characteris sui Agricola e Loco Freudenberg oriundus 28. - annorum mediocri staturae oblongae faciei fa.eor. capillorum caeuleor. Oculorum incurvanti nasi sequentem scripturae characterem habens ignarus

una cum Anna suaq'et illia Uxore

abhinc Galiziam sig, ad Locum Kurylowka... tui Lezajsk.

Oczywiście dodane imię Anna jest tylko fantazją. Wyżej przytoczony tekst w oryginale jest paszportem Georga Hotza osiedlonego w roku 1803 w miejscowości Apatin w węgierskim Komitacie Batschka. Freudenberg w Górnym Palatynacie jest tylko jednym z wielu domniemań miejsca pochodzenia urodzonego w roku 1758 Franza Hausnera. 

piątek, 14 grudnia 2018

OSADNICY PRZYBYWAJĄ DO WIEDNIA.

Franz, Anton i Heinrich Hausner przybyli prawdopodobnie do Wiednia jesienią 1785 roku. Musieli dopełnić wszystkich formalności, aby wyruszyć w dalszą podróż do wymarzonej krainy.
W wiedeńskich zajazdach, karczmach, w pomieszczeniach cesarskich urzędników leżały broszury. Była to "Instrukcja o korzyściach i warunkach dla osadnictwa z Rzeszy Rzymskiej w Cesarsko-Królewskie kraje". Osadnicy musieli otrzymać od władcy swojego rodzinnego kraju zwolnienie, świadectwo moralności oraz potwierdzenie kwalifikacji i efektów gospodarowaniu. Zainteresowani od komisarza rządu austriackiego (m.in. we Frankfurcie) otrzymywali paszport oraz oddawali w depozyt pieniądze na podróż co najmniej w kwocie 200 guldenów. Od wielkości tej kwoty zależała później wielkość przydzielanego gospodarstwa.



W Wiedniu działała "Hofagentur", centrala odpowiedzialna technicznie i gospodarczo za akcję osadniczą. Analogiczny urząd dla Galicji powstał we Lwowie i działał poprzez swoje odpowiedniki w Jaworowie, Zamościu, Samborze, Lubaczowie i Stryju.

Hausnerowie musieli mieć odpowiednie środki na "uprzywilejowanie" i stawili się przed obliczem wiedeńskiego urzędnika. Pisarz mógł pochodzić z nie niemieckich krain cesarstwa i pisać nazwiska tak jak słyszał. Stąd spotykamy Hauserów, Haussnerów, Haznerów, Chauznerów, Hajzerów czy Hausslerów.

Musieli podjąć decyzję czy chcą się osiedlić na terenach Galicji czy Węgier. Wybrali Galicję. Anton mógł zostać, jako małoletni, do Franza. W Wiedniu zatrzymali się na tyle długo, że w tradycji rodzinnej pozostawało przez długie lata przeświadczenie o pochodzeniu z Wiednia lub jego okolic.

Tym bardziej, że pod Wiedniem znajdowała się miejscowość Dornbach, z której okolic w 1683 roku szarżowała na Turków husaria króla Jana III Sobieskiego. 

Wiosną 1786 roku otrzymali paszporty podróżne, środki finansowe i wyruszyli...


Paszport podróżny

piątek, 7 grudnia 2018

FRANZ, ANTON I HEINRICH HAUSNER, POCZĄTEK WĘDRÓWKI


W latach 80.tych XVIII wieku w kierunku Wiednia ruszyło setki rodzin z zachodnich i południowych Niemiec. Wśród nich było trzech Hausnerów, którzy osiedlili się następnie w kolonii Dornbach pod Leżajskiem. Czy Franz, Heinrich i Anton byli braćmi? Może kuzynami? Władze austriackie nie dzieliły rodzin osiedlających się w Galicji. Jest więc wielce prawdopodobne bliskie pokrewieństwo trzech Hausnerów. Co ich skłoniło, że ruszyli do nieznanego kraju na wschodzie? Kraju, o którym opowiadano dzikie i trwożliwe historie. 
Zachętą były ulotne druki i afisze agencji werbunkowych: "Cesarz wzywa Was do nowej ojczyzny. Dla młodych krajów Korony daje swoją najlepszą opiekę". 
Kraje niemieckie w latach 1771 i 1772 zostały doświadczone klęskami głodu. Dla nowego pokolenia osiedlenie się na wschodzie dawało nadzieję, a patenty austriackiego monarchy zarażały oczekiwaniem na niezwykłe korzyści. Hausnerowie sprzedali majątek. Mogli ruszyć do Frankfurtu lub Ratyzbony. Nie udało się jeszcze ustalić skąd pochodzili. Jakąś wskazówką może być fakt, że artykuł Alfreda Karasek-Langera o wsi Dornbach opublikowany w roku 1934 w "Deutsche Monatsheften in Polen" został umieszczony w internetowej bibliografii Rheinland-Pfalz. Daleko od Ratyzbony. Daleko od Frankfurtu. Z Nadrenii-Nassau pochodzili późniejsi sąsiedzi Hausnerów w Dornbach-Tarnawcu Schoenbornowie.



Osadnicy z lat 1770-1774


Karolina Grodziska opowiadając o swoich przodkach z rodzin Reichertów, Peterów i Negruszów wyobraziła sobie jak przyszli osadnicy opuszczali niemiecką ojczyznę.
 
Słuchali, rozważali, podejmowali decyzję. Zgłosiwszy się, otrzymywali urzędowe nadanie. Zdeterminowani, by poprawić los swój i swoich dzieci. Pełni nadziei. Niespokojni. Pożegnania, rodzinne działy niebogatych ruchomości. Załadowanie wozu narzędziami, workami z mąką i kaszą, skromnym dobytkiem, mebelkami, skrzyniami, zimową odzieżą. Tu i ówdzie może kilka książek, na pewno Pismo Święte. Jakieś pieniądze w woreczku na piersi albo wszyte w odzież, albo w pasie. Skrzynka na papiery: nadanie, metryki dzieci, świadectwa. Garnki, maślnica, kołowrotek, talerze cynowe lub blaszane, sztućce, zwój lnu lub płótna - o to dbała żona. Pewnie jeszcze klatki z gęśmi, kurami, królikami, a na postronku za wozem - krowina. Oczywiście bardzo kochany pies, może też niechętny wyjazdowi kot.

Hausnerowie zapewne zastanawiali się czy załadować rodziny na rzeczny statek, na dunajską „szachtę”, w Ulm, jak wielu innych, czy jechać swoim wozem zakurzonymi polnymi drogami do Pragi i dalej na Wiedeń. Prawdopodobnie wybrali to drugie. Wiejskie drogi Bawarii, Lasu Czeskiego, rozległej doliny Dunaju dawały swobodę. Bóg czuwał. Podróżowanie płaskodennymi i ciasnymi łodziami, z racjonowaną wodą, gdzie szerzyły się choroby stało się dla wielu rodzin przyczyną tragedii. Dziesiątki podróżujących zmarło w drodze. Potem ich bliscy natrafiali na niespodziewane utrudnienia: małżeństwom i osobom samotnym przysługiwała różna wielkość gospodarstw. Wyjściem z kłopotliwych sytuacji były szybkie śluby wdów i wdowców.


 Jeden z obrazów przedstawiających osadników płynących dunajską "szachtą".

Konie zaprzężone do ciężkich, transportowych wozów toczyły się powoli. Osadnicy szli obok ubrani w  grube, długie do kolan, zielonkawe kubraki. Szerokie ronda kapeluszy chroniły ich przed deszczem i chłodem. Pod rozpiętymi na drewnianych pałąkach płachtami wśród pakunków, tobołków, skrzynek, w chustach zawiniętych na głowach siedziały żony, siostry, matki. O boki wozu obijały się garnki, skórzane torby, duże sita do przesiewania mąki i ziaren. Z Franciszkiem mógł jechać 16-letni Antoni, a za nimi wóz Henryka.

niedziela, 2 grudnia 2018

CESARSKIE OSADNICTWO W DOLNYM BIEGU SANU

W połowie XVIII wieku cesarzowa Maria Teresa postanowiła zagospodarować obszary niezamieszkałe lub o małej gęstości zaludnienia. Osadnicy ruszyli do Banatu i Siedmiogrodu. Kraje niemieckie w 1771 i 1772 roku zostały doświadczone klęskami głodu. W latach 1769-1772 Austria zajęła Spisz i wzięła udział w pierwszym rozbiorze Polski. 1 października 1774 roku Maria Teresa wydała patent kolonizacyjny zachęcający katolickich kupców i rzemieślników do osiedlania się w Galicji, kolonistom gwarantowano zwolnienie z opłat prawa miejskiego i majsterskiego oraz sześcioletnie zwolnienie od danin i pogłównego. Dla protestantów pierwotnie przeznaczono Lwów, Jarosław, Zamość i Zaleszczyki, a potem jeszcze Brody. Mimo ograniczenia przestrzeni osadniczej to właśnie protestanci z Hesji i Nadrenii-Palatynatu byli głównymi ochotnikami do osiedlenia.

Następca Marii Teresy, cesarz Józef II, dokonał radykalnej zmiany w realizacji projektu osadniczego. Wydał patenty kolonizacyjne rozszerzające całą akcję na ludność rolniczą i zwiększające zwolnienie od danin do 10 lat.

Głównym miejscem, przez które szli osadnicy stał się Frankfurt nad Menem. Komisarze werbunkowi działali także w Rottenburgu nad Neckarem i w Westfalii. Ludzi przyciągała nadzieja na własne gospodarstwo, korzystne warunki osiedlenia, małe koszty utrzymania. Gwałtowny napływ przybyszów sprawił, że w roku 1782 zakazano przyjmować mieszkańców Dolnej i Górnej Austrii. Decyzję taką dyktowała obawa o gospodarcze wyludnienie Austrii właściwej. W roku kryzysu 1783/1784 tysiące ludzi opuściło Palatynat, wędrując przez Ratyzbonę nad Dunaj i do Wiednia.

Stanisław Schnuerr-Pepłowski pisał o nich w 1896 roku:

Pokolenie osadników już tu urodzone odznaczało się znakomitym wyrobieniem sił fizycznych, pracowitością i rządnością, dzięki czemu dochodziło do zamożności nieznanej przedtem pracującym na roli (...) Inaczej wyglądali wszakże ojcowie tych pracowitych przybyszów, zabiedzeni, wątli, źle zbudowani, zdemoralizowani nędzą, rozpróżniaczeni długą wędrówką i bezczynnością przymusową. Rząd bowiem nieprzygotowany na przyjęcie tak znacznej liczby wychodźców, podążających z Niemiec ku granicom krajów dziedzicznych monarchii, umieszczał ich tymczasowo, po kilkadziesiąt rodzin razem, w zniesionych klasztorach.

sobota, 1 grudnia 2018

RODZINNA HISTORIA

Przez wiele lat publikowałem dzieje rodziny Hausner z Tarnawca na innym blogu. Blisko rok temu zrobiło się "upppssss" i... bloga nie ma. Wracam do tamtej historii. Wydarzenia i postacie zapełniają rodzinne szuflady od XVIII wieku. W 1786 Franz Hausner osiedlił się w józefińskiej kolonii Dornbach (dzisiaj to wieś Tarnawiec) nad rzeką Złotą i Sanem, niedaleko Leżajska. Skąd przybył? Napisano, że osadnicy do Dornbach przybyli z "południowych krajów Rzeszy".
Będę próbował dalej snuć rodzinne opowieści, głównie dla bliższych i dalszych krewnych. Także dla innych osób zainteresowanych genealogią, historią Ziemi Leżajskiej, migracją z Galicji i do Galicji, ale myślę, że także historią w ogóle.
*
Wszystko zaczęło się od mojego dziadka, Albina Hausnera. Nie znałem go. Został zamordowany przez Niemców w obozie w Auschwitz w 1943 roku. Pozostała kartonowa teczka, w której m.in. na pożółkłej karcie dziadek wyrysował drzewo genealogiczne rodziny. Robił to w latach 1940-1942. Dlaczego w tamtym czasie?
Odpowiedź przynoszą wspomnienia i kolejne dokumenty z teczki. Albin pracował w Krakowie, w Zakładach Zieleniewskiego. Po 1939 roku pozostał pracownikiem fabryki, której produkcja służyła m.in. niemieckim łodziom podwodnym. Niemcy, jak to Niemcy, uznali, że dziadek też na pewno jest Niemcem (tylko o tym nie pamięta) - pochodzi z Bawarii i powinien podpisać reichslistę. Dziadek był wtedy zaangażowany w konspiracji (o tym potem). Musiał wypełnić niewielką szarą książeczkę, "Rodowód" (Ahnenpass), aby wykazać "czystość rasy".
Dziadek rozpoczął szaloną grę. Korespondował z parafią w Tarnawcu, rozmawiał z krewnymi i poszukiwał wśród ich żon i żon przodków... Żydówki. Nie znalazł. Mnie później udało się ustalić, że żona dziadkowego stryja Regina-Magdalena była żydowskiego pochodzenia. Dziadek tak przedłużył swoją pracę, że reichslisty nie podpisał, a Niemcy w 1943 roku aresztowali go za kierowaniem grupą dywersyjną Armii Krajowej.
Dokumenty metrykalne i genealogia opracowana przez dziadka sięgnęła do Franciscusa, Antona i Henricusa Hausnerów z roku 1786. 

ZAGADKI POZOSTAJĄ

  Historia rodziny Hausner od końca XVIII wieku jest spisana. Pozostały zagadki i pytania bez odpowiedzi. 1. Początki rodziny giną w mroku. ...