Będę próbował dalej snuć rodzinne opowieści, głównie dla bliższych i dalszych krewnych. Także dla innych osób zainteresowanych genealogią, historią Ziemi Leżajskiej, migracją z Galicji i do Galicji, ale myślę, że także historią w ogóle.
*
Wszystko zaczęło się od mojego dziadka, Albina Hausnera. Nie znałem go. Został zamordowany przez Niemców w obozie w Auschwitz w 1943 roku. Pozostała kartonowa teczka, w której m.in. na pożółkłej karcie dziadek wyrysował drzewo genealogiczne rodziny. Robił to w latach 1940-1942. Dlaczego w tamtym czasie?
Odpowiedź przynoszą wspomnienia i kolejne dokumenty z teczki. Albin pracował w Krakowie, w Zakładach Zieleniewskiego. Po 1939 roku pozostał pracownikiem fabryki, której produkcja służyła m.in. niemieckim łodziom podwodnym. Niemcy, jak to Niemcy, uznali, że dziadek też na pewno jest Niemcem (tylko o tym nie pamięta) - pochodzi z Bawarii i powinien podpisać reichslistę. Dziadek był wtedy zaangażowany w konspiracji (o tym potem). Musiał wypełnić niewielką szarą książeczkę, "Rodowód" (Ahnenpass), aby wykazać "czystość rasy".
Dziadek rozpoczął szaloną grę. Korespondował z parafią w Tarnawcu, rozmawiał z krewnymi i poszukiwał wśród ich żon i żon przodków... Żydówki. Nie znalazł. Mnie później udało się ustalić, że żona dziadkowego stryja Regina-Magdalena była żydowskiego pochodzenia. Dziadek tak przedłużył swoją pracę, że reichslisty nie podpisał, a Niemcy w 1943 roku aresztowali go za kierowaniem grupą dywersyjną Armii Krajowej.
Dokumenty metrykalne i genealogia opracowana przez dziadka sięgnęła do Franciscusa, Antona i Henricusa Hausnerów z roku 1786.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz